Lubię w ciągu roku przeczytać kilka książek rozwojowych. Niektóre z nich pozwalają mi spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy albo dają porządnego kopa do działania. Natomiast inne brzmią po prostu typowe coachingowy bełkot o tym, jak w x dni odmienisz siebie, swoje życie, finanse... (wstaw cokolwiek, co tylko pasuje). No i właśnie w tej drugiej kategorii, niestety, ląduje u mnie „Fenomen poranka” (Miracle Morning) autorstwa Hala Elroda. Dlaczego? O tym w tej recenzji.
O czym jest książka „Fenomen poranka”?
Z tego, co podaje autor na tylnej okładce:
Miracle Morning to program 30-dniowej przemiany nawyków związanych z poranną rutyną, dzięki któremu nauczysz się, jak stać się lepszą wersją siebie.Książka Elroda to zbiór sześciu sprawdzonych praktyk (cisza, afirmacje, wizualizacja, ruch, czytanie i journaling), pozwalających wspiąć się na wyżyny własnych możliwości we wszystkich aspektach życia.
Ta prosta metoda może całkowicie odmienić twój harmonogram dnia i uświadomić ci, że długie spanie wcale nie jest tym, czego potrzebujesz.
Korzyści, jakich możesz oczekiwać po lekturze tej książki, to m.in.:
• Twoje poranki będą wypełnione radosnym oczekiwaniem oraz energią do działania;
• zmniejszenie stresu i łatwiejsze pokonywanie życiowych przeszkód;
• lepsza kondycja fizyczna, a nawet redukcja wagi;
• zwiększenie efektywności i koncentracji w pracy;
• osiąganie lepszych wyników finansowych, wręcz sukcesu finansowego;
• motywacja do realizacji wizji swojego wymarzonego życia!
Czego się spodziewać po lekturze?
Jeśli potrzebujesz lekkiej motywacji i kilku prostych, ogólnych wskazówek, jak nie przysypiać połowy życia. Być może szukasz walorów wcześniejszego wstawania – spoko, może Ci się spodoba.
Jednak jeśli liczysz, że ta książka da Ci magiczny klucz do sukcesu, który w x dni odmieni m.in. Twoje życie czy konto bankowe – nie, to nie tu.
„Fenomen poranka” brzmi dla mnie jak typowa coachingowa mantra: wstań wcześniej, a wszechświat Ci pomoże. Tyle że, spoiler alert: nie pomoże. Bo żadna książka nie zrobi za Ciebie roboty, nie zmieni nawyków. To nie książki, poradniki zmieniają nawyki. To Ty je zmieniasz – motywacją, dyscypliną i konsekwencją. Bez działania nawet najlepszy plan pozostanie tylko planem.
Mam wrażenie, że największym problemem tej książki jest to, że autor próbuje Ci wmówić, że to właśnie wczesne wstawanie jest magicznym kluczem do wszystkiego. Że jeśli wstaniesz o piątej rano, nagle Twoje życie stanie się idealne, a problemy się rozwiążą.
Otóż nie. Poranne wstawanie samo w sobie nie rozwiąże niczego.
Elrod obiecuje, że codzienne poranne rytuały odmienią Twoją rzeczywistość. Ja natomiast wierzę, że do jakiejkolwiek zmiany potrzebne są – Ty, motywacja, działanie i konsekwencja. Absolutnie nie mówię, że wizualizacja celu czy afirmacja są złe, ale same w sobie nic nie dają.
Możesz mieć najlepsze afirmacje, plany i wizualizacje świata, ale jeśli nie ruszysz z miejsca – zostaniesz tam, gdzie jesteś.
Co mnie wkurzało?
- Przede wszystkim nadmiar autopromocji. Autor co chwilę przypomina, jak dobra jest jego metoda, i jak bardzo zmieniła życie milionów (oczywiście, najlepiej tych, którzy zapisali się do jego newslettera i programu online). W tle można wyczuć nachalne: „wejdź na moją stronę, znajdziesz tam więcej materiałów, całkowicie za darmo!” – oczywiście po zostawieniu maila. Większość materiałów na jego stronie i tak jest płatna.
- Do tego powtarzalność – w kółko te same frazy, te same przykłady, te same „bla, bla, bla, wstań rano, będziesz szczęśliwy”, doprawiając je opowieściami o tym, jak był „na dnie”, aż pewnego ranka zaczął wstawać wcześniej, biegać i dzięki temu odmienił swoje życie.Książka przypomina momentami reklamę z Mango TV: ładna, błyszcząca, pełna entuzjazmu, ale treści w środku jakby mniej. Zachęcanie do „minutowych medytacji” i „60-sekundowych afirmacji” brzmi bardziej jako fast food dla duszy niż świadoma praktyka. A potem już można pędzić po sukces... Czuć z tej książki taką wizję współczesnego pędu, biegu za pieniędzmi, sukcesem, konsumpcjonizmem, co koliduje z wizją spokojnego poranka, którą autor chce pokazać.
- I jeszcze nadużywanie słowa „miernota”, które Elrod odmienia przez wszystkie możliwe przypadki — jakby chciał zafundować czytelnikowi lekkie poczucie winy — budziło we mnie irytacje. Bo jeśli ktoś nie wstaje o piątej, to naprawdę nie znaczy, że nienawidzi swojego życia. Sam styl pisania i przekazu był bardzo drażniący, ponieważ brzmiał, jak typowe coachingowe „pranie mózgu”, które opiera się na budowaniu sztucznego entuzjazmu.
- Odnoszę również wrażenie, że autor trochę przegina z tym idealizowaniem poranków, ponieważ nie każdy ma czas na długie rytuały. A jego podejście jest w pewnym stopniu oderwane od rzeczywistości przeciętnej osoby pracującej.
- Elrod stara się być guru, który pokazuje, jak można wyjść z depresji, tylko dlatego, że zmusił się do biegania i też dlatego, że tak sobie postanowił (niestety to w większości przypadków nie działa i nie zadziała). Za bardzo próbuje sprzedać swój wizerunek eksperta od rannego wstawania i lepszego życia. Tezy oparte na dowodach anegdotycznych. Brak jakiegokolwiek odniesienia do badań naukowych. Powoduje to, że nie jest za bardzo wiarygodne źródło, jeśli ktoś szuka konkretnych powodów, dla których warto wstawać wcześniej.
- Wkurzające jest takie bardziej pseudomotywacyjne gadanie, że każdy musi się rozwijać i wykorzystywać swój pełen potencjał. No nie do końca. Każdy jest inny, inaczej wygląda jego dzień, życie. Nie każdy też chce to robić, bo... (można wstawić jakikolwiek pasujący argument).
- Brakuje też kontekstu otoczenia w efektywności realizacji celu, a stanowi też jeden z elementów, który ma znaczenie. Zadziwia mnie, że ktoś, uznający się za eksperta, radzi ot tak — że będzie mi się lepiej wstawać, jak rano umyję zęby.
- Poranne wstawanie jako wartość? Jak najbardziej. Poranne wstawanie samo w sobie to dobra rzecz. Świadomość, że możesz mieć chwilę tylko dla siebie, zanim świat się obudzi – brzmi kusząco. Troska o przestrzeń w swoim życiu, w której myśli mogą dojrzeć? Jak najbardziej. Jednak kiedy autor zaczyna rzucać infantylno-naiwne hasła w stylu: „Jeśli bardzo czegoś pragniesz, to cały wszechświat będzie ci sprzyjał”, to... cóż, granica między motywacją a banałem zaczyna się mocno zacierać.
- Do tego dochodzą te wszystkie magiczne obietnice: schudniesz, kupisz dom, staniesz się człowiekiem sukcesu, a twoje życie odmieni się w 30 dni. Jeśli ktoś naprawdę wierzy, że afirmacje i 5-minutowa medytacja same w sobie odmienią rzeczywistość, to kiedyś może się trochę na tym przejechać.
- Jeśli ktoś ma ochotę na książkę, z której dowie się faktów potwierdzonych badaniami o tym, jak naprawdę wpływa na organizm i umysł wczesne wstawanie, to nie tutaj. Elrod lubi powoływać się na „badania”, ale nigdy nie podaje źródeł. Autor rzuca na wiatr słowa „naukowcy odkryli...”, to naprawdę chciałabym wiedzieć jacy naukowcy.
W skrócie?
Wstań godzinę wcześniej niż zwykle i uwierz, że to czas tylko dla Ciebie i Twojego rozwoju. Ciesz się tym. Nie narzekaj, nie wciskaj drzemki, nie bądź jak 95% ludzkości!Zamiast tego:
I tak codziennie. A sukces sam zapuka do drzwi. A jeśli masz z tym problem? Dołącz do grupy wsparcia 'Miracle Morning', zostaw telefon daleko od łóżka albo zainstaluj sobie lampy, które rozjaśnią pokój, aby nie budzić się w ciemności, a najlepiej wszystko naraz.
Czy polecam?
„Fenomen poranka” to książka, która miała potencjał, ale ugrzęzła w morzu coachingowych banałów.
Zamiast konkretów – dużo pustych obietnic. Zamiast rzetelnych danych – anegdoty i autopromocja.
Czy warto przeczytać?
Raczej nie. Jeśli jesteś ciekaw, o co tyle hałasu – przeczytaj i sam zdecyduj.Dla mnie to pozycja, która spokojnie mogłaby być 15-minutowym TED Talkiem, niepełnowymiarową książką.
Nie jest zła. Jest po prostu… przereklamowana.